top of page

Izrael cz. 1

Takie jest piękno podroży. Wydaje ci się, że jakieś miejsce jest najpiękniejsze na świecie, a potem odwiedzasz kolejny kraj i horyzont piękna się znacznie poszerza.

Pewnie prędko nie wylądowałabym w Izraelu, gdyby nie pewne wesele...Pozdrawiam was serdecznie, jeśli to czytacie :)

To był gorący czerwiec. 3h 40min lotu i lądowanie w Tel Awiwie.


Stara Jafa - w pobliżu tej części zacumowałam, miałam więc przyjemną odległość do starszej, bardziej klimatycznej części Tel Awiwu. Najstarszy port, część bardziej arabska, kiedyś osobne miasto.

Fontanna Zodiak i Minaret Meczetu na wybrzeżu i piękny horyzont poniżej.



Z Jafy widzisz już hotele i biurowce Tel Awiwu. Jednak jest to jakby odległa sprawa, ty dalej wolnym krokiem idziesz kamiennym deptakiem wzdłuż portu. Rybacy łowią ryby, żeglarze cumują lodzie a wróble gdzie nie gdzie ćwierkają.



Idąc wzdłuż nabrzeża w zasadzie dochodzisz w 20 minut do zupełnie innego świata, do długich, pełnych ludzi plaż, rzędu palm jak w Los Angeles i mnóstwa ludzi na hulajnogach elektrycznych.

Uwaga na głowy, można oberwać na plaży od ludzi grających w powietrznego ping-ponga.

Można później, znudzony tłoczną plażą, powędrować uliczkami schowanymi za nadbrzeżnymi hotelami. Ulice tam pełne są murali i innych malowideł, a nawet wyszywanek.

Jest też pchli targ i Wieża Ratuszowa w Jafie (Takie must-see z tripadvisora), do których dotarłam na końcu i które niespodziewanie przywiały mi towarzyszkę dalszego spaceru po Tel Awiwie.











następna będzie Hajfa, zapraszam :)


59 views0 comments
bottom of page